Zobacz 3 odpowiedzi na pytanie: Czy mogę iść do wojska? Systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z tej strony internetowej (web scraping), jak również eksploracja tekstu i danych (TDM) (w tym pobieranie i eksploracyjna analiza danych, indeksowanie stron internetowych, korzystanie z treści lub przeszukiwanie z pobieraniem baz danych), czy to przez roboty, web crawlers
4 Co się stało z duszą Adama, gdy umarł? Jak pamiętamy, w Biblii słowo „dusza” często oznacza po prostu osobę. Kiedy więc mówimy, że Adam umarł, oznacza to tyle, iż umarła dusza imieniem Adam. Dla kogoś, kto wierzy w nieśmiertelność duszy, może to brzmieć dziwnie. Jednakże w Biblii powiedziano: „Dusza, która grzeszy
Według Was oczywiście. Mile widziane długie i konkretne odpowiedzi. Do Nieinaczej - jestem jak najbardziej wierząca. Ale jak ateista jest człowiekiem bardzo dobrym, przez całe życie pomagał innym ludziom itd, to chyba powinien iść do Nieba, prawda? Zobacz 19 odpowiedzi na pytanie: Czy ateiści mogą iść po śmierci do Nieba?
Kiedy umrę, chcę iść do nieba • Ebook ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13584694534
. Najlepsza odpowiedź Lacrymosa odpowiedział(a) o 13:27: Nie. " Kto nie nosi swego Krzyża , a idzie za mną, nie jest mnie godzien" Osoba która się poddaje i odbiera sobie życie nie jest godna dostać sie do Królestwa Bożego Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 13:16 blocked odpowiedział(a) o 13:16 nie mam pojecia.. ale sie nie chcesz zabic, co nie? muachxD odpowiedział(a) o 13:16 Uważam że samobójca idzie do innego świata.. karlik12 odpowiedział(a) o 13:17 KinguSS odpowiedział(a) o 13:17 To zależy jak prowadził się w Życiu i czy miał powód do Samobójstwa. Bóg jest to Boga powinniśmy się o to spytać. co to jest niebo? Przed samobójczą śmiercią dowiedz się trochę więcej o religii, dziecko. Ouji odpowiedział(a) o 13:18 Huh...Trudne pytanie Niby nie, bo odebrał sobie coś czego sam nie stworzył Jednak jeżeli bóg nas tak bardzo kocha to odpuści taki grzech i pozwoli na wstąpienie do nieba. Ja osobiście coraz mniej wierzę w boga, ale taka moja teoria. Tak...ale nie zabijaj się! : P To zależy jak się prowadził w życiu... Człowiek w niebie jest rozliczany z całego życia blocked odpowiedział(a) o 13:21 blocked odpowiedział(a) o 13:23 blocked odpowiedział(a) o 13:23 Jak cię czyściec przepuści... Tego nikt nie wie, bo ostatnio na religiii ktoś się o to zapytał i pani powiedziała, że nie chcę osądzać, bo my tego nie wiemy. Tylko powiedziała, że ludzie, którzy był chorzy psychicznie to raczej idą do nieba. A ci inni to nikt nie ma o tym pojęcia. Nie...jeśli planowałaś się zabić to odradzam to głupi pomysł ;P Jeżeli jesteś osobą wierzącą to na pewno NIE. Zgodnie z religią tylko Bóg daje życie i tylko On może człowiekowi je odebrać. Kto zabija siebie samego, to grzeszy przeciw Bogu. Samobójstwo to grzech śmiertelny. Zawsze jest szansa, że Boga nie ma. Jednak czy warto popełniać samobójstwo z jakiegoś błahego powodu? Tak, właśnie błahego. Ponieważ teraz ten powód zapewne jest dla Ciebie czymś okropnym, jednak z upływem czasu zmienisz zdanie. Czy warto przestać cieszyć się z życia? Dla kogo? Czy jest coś wspanialszego niż radość z tego, co można osiągnąć, tego, co jeszcze przed nami? A przed nami przecież całe życie, pełne przygód, radości, szczęścia. Oczywiście też są i chwilowe załamania, brak chęci do wszystkiego i ogólne rozbicie. Jednak w ten sposób człowiek uczy się żyć i staje się mocniejszy. Wierzę, że po każdym niepowodzeniu przychodzi ta dobra chwila i dla tych chwil warto żyć. :) Pozdrawiam Prometeusz Jeśli samobójca jest w pełni świadomy swojej decyzji to prawdopodobnie pójdzie dopiekła, a jeżeli żałuję to możliwe że jeszcze do czyścca nie wiem.. jest przykazanie "Nie zabijaj" oczywiście że nie.! jeśli masz myśli samobójcze powstrzymaj sie .! blocked odpowiedział(a) o 13:40 Jestem takiego samego zdania jw. Uważasz, że ktoś się myli? lub
Strona 1 z 1 [ Posty: 10 ] czy samobójcy mogą iść do Nieba? Autor Wiadomość Dołączył(a): Pt sty 05, 2007 18:28Posty: 1 czy samobójcy mogą iść do Nieba? nurtuje mnie pytanie czy samobójcy mogą iść do Nieba? skracają oni swoje ziemskie męki,ale czy przez to mają zakazany wstęp do Królestwa Niebieskiego? Pt sty 05, 2007 19:35 zielona_mrowka Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19Posty: 5389 O nikim nie możemy powiedzieć ze do Nieba nie trafi, bo zbawienie nie jest konsekwencją ludzkich działań i jego siły, a jest wolą Pana Boga. To Bogu powierzamy również samobójców wierząc w Jego nieskończone miłosierdziePozdrawiam _________________Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...Użytkownik rzadko obecny na forum. Pt sty 05, 2007 19:39 filippiarz Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06Posty: 4608 _ev_, użyj wyszukiwarki, jest tu trochę o tym napisane. Ogólnie prawie każdy samobójca nie jest w stanie pełnej poczytalności popełniając samobójstwo, więc nie można powiedzieć, że czyni to z rozmysłem na złość Bogu... Z drugiej strony taki św. Kolbe który oddając życie za drugiego człowieka popełnił de facto samobójstwo, też chyba nie ma zamkniętej drogi do nieba, prawda? _________________"Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali""Inter faeces et urinam nascimur". Pt sty 05, 2007 20:25 kaczoredward Dołączył(a): Wt sty 02, 2007 12:03Posty: 41 filippiarz napisał(a):_ev_, użyj wyszukiwarki, jest tu trochę o tym prawie każdy samobójca nie jest w stanie pełnej poczytalności popełniając samobójstwo, więc nie można powiedzieć, że czyni to z rozmysłem na złość Bogu...Z drugiej strony taki św. Kolbe który oddając życie za drugiego człowieka popełnił de facto samobójstwo, też chyba nie ma zamkniętej drogi do nieba, prawda? To coś całkowicie nowego, bo ja całe życie od księży, zakonnic, i wszelakiej maści katolików słyszałem że samobójcy kończą w piekle Pt sty 05, 2007 20:28 Anonim (konto usunięte) No i dobrze słyszałeś. Bo samobójstwo jest dobrowolnym wybraniem się do piekła. Bóg jednak może zbawić każdego, ale nie należy przesadzać z wiarą w to. Dlatego lepiej założyć, że wszyscy samobójcy kończą w piekle. Nadzieja nadzieją, ale zawsze się boję, jak słyszę te słowa o powierzaniu samobójców opatrzności, że ktoś kto to usłyszy się powiesi "z nadzieją" i "powierzając się opatrzności". Pt sty 05, 2007 20:38 Anonim (konto usunięte) Re: czy samobójcy mogą iść do Nieba? _ev_ napisał(a):nurtuje mnie pytanie czy samobójcy mogą iść do Nieba? skracają oni swoje ziemskie męki,ale czy przez to mają zakazany wstęp do Królestwa Niebieskiego? Mam nadzieje ze samobojcy nie sa wykresleni z nieba. Czemu tak pisze. Poniewaz jestem "dolowcem" i czesto miewam mysli samobojcze. Czesto juz rozmyslalem jak to zrobic. Wydaje mi sie ze Bog moglby by ten akt czlowiekowi wybaczyc. To wszystko zalezy od intencji i rozumu czlowieka w danym momencie. Pt sty 05, 2007 20:40 Mieszek Dołączył(a): Wt lut 22, 2005 23:45Posty: 3638 filiparzu a gdyby tak ktos kto wie o tym, że jak powie prawde to : zginą niewinne osoby zgina inne osoby winne sam zginie... po czym jeszcze w wyniku zdarzeń zginie niedoszły jeszcze morderca czy wolno w takim momencie milczec? myslę, ze nie jest jedno ale jeśli wiadomo, że to co powie się wszyscy wiedza.... można milczeć i tak wielu chrześcijan w milczeniu szło na smierć wielu tez widzac, że moga cos powiedzieć i ocalic życie komus dajac siebie na przód na falę uderzenia - falę zagłady i smierci mówiło i takim był np ojciec Kolbe i chwała mu za to i cieszę się, ze tacy ludzie w Polsce się wychowywali kiedys _________________Niech żyje cywilizacja łacińska !!! więc śpiewaj duszo ma... BÓG JEST MIŁOŚCIĄ... Pt sty 05, 2007 21:00 Anonim (konto usunięte) Re: czy samobójcy mogą iść do Nieba? Samotnik napisał(a):Mam nadzieje ze samobojcy nie sa wykresleni z tak pisze. Poniewaz jestem "dolowcem" i czesto miewam mysli samobojcze. Czesto juz rozmyslalem jak to mi sie ze Bog moglby by ten akt czlowiekowi wszystko zalezy od intencji i rozumu czlowieka w danym momencie. Niech Cię Bóg przed takimi rozmwyślaniami broni. Prosto spod żyletki czy ze stryczka trafisz do piekła i nie będziesz miał żadnej możliwości obrony, bo sam świadomie i dobrowolnie wybierzesz tam drogę. Jeśli zaś będziesz liczyć na miłosierdzie Boże w chwili samobójstwa, to dopuścisz się jeszcze bluźnierstwa przeciw Duchowi Świętemu. So sty 06, 2007 8:25 filippiarz Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06Posty: 4608 Przytaczam to co wyczytałem, więcej jest tutaj: _________________"Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali""Inter faeces et urinam nascimur". So sty 06, 2007 10:36 Anonim (konto usunięte) W skrócie- samobójstwo jest grzechem ciężkim, jednak nikt z nas nie wie, czy samobójca przed śmiercią nie wzbudził żalu doskonałego. Kto jest w niebie, a kto nie, w tym przypadku wie tylko Bóg i Jemu zostawmy osądy. Dzięki za linka, filippiarz. So sty 06, 2007 11:06 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Strona 1 z 1 [ Posty: 10 ] Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników
Gdy ktoś umarł, często jego Dusza potrzebuje wsparcia, aby odejść do Czystego Światła. Z różnych powodów, Duszom może to sprawić trudność. Po nagłej śmierci, niektóre Dusze nie zawsze od razu orientują się, że ich wcielenie właśnie się skończyło lub oszukują się, że znajdą rozwiązanie jak wrócić do ciała. Gdy śmierć jest nagła, ludzie nie zdążyli pożegnać bliskich, ani załatwić swoich spraw. Dusze trzymają przy Ziemi także emocje. Gdy mają poczucie winy i myślą, że coś muszą zrobić, aby zasłużyć na Światło. Gdy Dusza obciążona jest negatywnymi przekonaniami na temat życia i śmierci (religie, dogmaty, stereotypy). Jednak to, co Dusze trzyma przy Ziemi najbardziej, to ból i cierpienie bliskich, poprzez które nie pozwalają oni w ten sposób odejść Duszom zmarłych. Zamiast pożegnać i odprowadzić Duszę, uprawiają żałobny lament, załamują się, za bardzo tęsknią. Tacy ludzie pogrążeni w żalu nie umieją poradzić sobie z emocjami, nie rozumieją istoty śmierci ani tego, że posępne żałobne tradycje są obcym zwyczajem, wdrukowanym wieki temu w świadomość zbiorową. Coraz więcej ludzi rozumie, że śmierć jest tylko końcem obecnej kreacji Duszy – etapem rozwoju, tak jak ukończenie kolejnego roku nauki w szkole. Wiedzą, że mogą być w kontakcie i spotkać się kiedy indziej. Jednak dla większości ludzi czas na Ziemi upływa inaczej i mają oni poczucie wieloletniej rozłąki, ponieważ sami czują się oddzieleni od Źródła Wszystkiego Co Jest. Inaczej na temat patrzą osoby świadome istnienia poziomów energetycznych i zjawiska „Tu i Teraz”. Osoby, które pracują z energią, często widzą i czują na poziomie Duszy. Jest dla nich naturalne to, że rozmawiają z Duszami i wspierają, jeśli zajdzie taka potrzeba. Co z Duszą po śmierci?Generalnie, w zdrowym wzorcu pracy z energią kontakt ze zmarłymi (tanatoterapia) ogranicza się do wykonania niezbędnych czynności oczyszczających Duszę z obciążeń na wszystkich poziomach i umożliwiających jej swobodne, komfortowe odejście bez zbytecznych emocji i dramatów. W ten sposób można zadbać o to, aby Dusza poszła bezpośrednio do Źródła Wszystkiego Co Jest (na poziom Zero). Często z powodu wyobrażeń religijnych, duchowych i podpięć, zamiast do Źródła, Dusze trafiają do światów holograficznych na niższych poziomach energetycznych, (np. arkturiański hologram „bramy Nieba”). Zgodnie ze swoimi przekonaniami, doświadczają wizji odpowiadających ich wyobrażeniom o świecie energii, spotykają fałszywych przewodników – hologramy tzw. mistrzów oświeconych, archaniołów czy inne istoty podszywające się pod Czyste Światło lub wizerunek bliskich/ autorytetów, które Dusza zmarłego rozpozna i ucieszy się na ich widok. Istoty, które osoby i Dusze uważają za niezbędnych pośredników pomiędzy sobą a Źródłem Wszystkiego Co Jest, szukają wśród zmarłych źródła, z którego mogliby pozyskiwać energię. Jest to wampiryzm energetyczny. Wszelkie rytuały odprowadzania Duszy oparte na wysyłaniu jej do „nieba” czyli hologramu z 5 poziomu, zamiast na poziom pierwotnej mocy stwórczej = Czystego Światła = Źródła Wszystkiego Co Jest, mogą przynieść więcej szkód niż pożytku. Zwerbowanie takiej Duszy może nawet zagwarantować, że weźmie ona na siebie karmę tych istot i zgodzi się ją przepracować w innym życiu. Pozwolenie na przerzucanie programów na Duszę sygnalizuje, że takie pozwolenie będzie realizowane także na poziomie kolejnych inkarnacji (kreacji) tej Duszy, o ile nie zostanie po prostu skasowane, unieważnione i uzdrowione z poziomu Źródła Wszystkiego Co Jest. Istnieją Dusze, którym się wydaje (przez tego typu hologramy i dogmaty), że Ziemia to piekło lub czyściec, że są złe i niegodne, więc są uwięzione na Ziemi lub w kole reinkarnacji i muszą swoje odcierpieć. Z perspektywy Źródła Wszystkiego Co Jest, takie przekonania są jedynie manipulacją pogłębiającą konflikt oddzielenia od Czystego Światła, której celem jest utrzymanie jak największej ilości Dusz w oddaleniu od swojej autentycznej Istoty Światła, w strachu, lękach, braku pewności i negatywizmie, którym zasilane są fałszywe hologramy życia po śmierci czy istoty rozwoju duchowego. Istotne staje się, aby wykonać pracę na poziomie Duszy, aby mogła ona uwolnić się od tego, co przesłania jej naturalny wzorzec Czystego Światła dotyczący tego, czym jest życie, kreacje ziemskie, śmierć, Plan Duszy, poziomu rozwoju Duszy i istota rozwoju, oraz aby mogła zrozumieć jaką rolę spełnia wszelkie fałszywe obrazowanie tych pojęć. Dlatego zlecając komuś pracę z Duszą, warto zweryfikować z poziomu Zero = Czystego Serca = 100% czystych intencji dla Najwyższego Dobra, czy oczyszczanie Dusz i ich odprowadzanie wykonuje osoba świadoma naturalnych praw i konstrukcji świata energii, wolna od fałszywego pośrednictwa duchowego, dogmatów, podpięć do iluzji wiedzy i mocy z poziomów 4-6. Najważniejsza jest czysta intencja dla Najwyższego Dobra i stabilna wibracja Zero, aby swobodnie poradzić sobie z każdym obciążeniem blokującym Duszy (żyjącej osoby pełne połączenie z kreacją i przekonaniami opartymi na naturalnych wzorcach, a Duszy zmarłej osoby także odejście do Źródła Wszystkiego Co Jest). Najlepiej odprowadzić Duszę od razu. Jednak zdarza się, że Dusze błąkają się między poziomami przez bardzo długi czas, zanim znajdzie się ktoś, kto może im pomóc. Zbłąkane DuszeCzęsto prowadząc sesje z różnymi osobami, można natrafić w ich przestrzeni na podpięte do nich różne zagubione Dusze. Czasem odwiedzając różne przestrzenie, można spotkać zbłąkaną Duszę, której trzeba pomóc (o ile tak wskaże przewodnictwo ze Źródła Wszystkiego Co Jest). Odprowadzam Dusze wtedy, kiedy trzeba. Nie leży to w obszarze moich szczególnych zainteresowań, ale jeśli mogę pomóc za przewodnictwem ze Źródła Wszystkiego Co Jest, robię to chętnie. Każda Dusza jest inna i potrzebuje innego podejścia. To, co je łączy – ogromna wrażliwość, poczucie winy i dezorientacja. Obecność i wsparcie czystej wibracyjnie Istoty Światła działa na Duszę jak balsam. Dusze znacznie szybciej niż ludzie (kreacje) odbierają wibracje, otwierają się i współpracują. Pewnie ta „magia” porozumienia kusi tak wiele osób do pracy z Duszami wiedzieć, że korzystanie z mediumizmu, channelingów i oddawanie pośrednictwa aniołom to także formy oddawania mocy na niższe poziomy energetyczne. Tutaj funkcjonuje również wielu kapłanów i magów. Każdy człowiek, istota i Dusza może łączyć się ze Źródłem Wszystkiego Co Jest bez pośredników. Przy bezpośrednim połączeniu wszelkie istoty podające się za przewodników są zbędne i można sobie je dokładnie obejrzeć z poziomu Zero – ich wibrację, intencje i obciążenia, oraz hologramy, poprzez które próbują oddziaływać na istoty podatne na manipulacje energią. Ciekawy przypadek niekonwencjonalnej sesji z Duszą zmarłej osoby Ostatnio dowiedziałam się o śmierci znajomego. Poczułam, że nie żyje, ale jego Duszy trudno było pogodzić się z tym nagłym wydarzeniem. Bliscy czekają od wielu dni na jego powrót. Jego Dusza zawieszona w przestrzeni błąkała się, nie wiedząc co począć. Zobaczyłam w Internecie ogłoszenie o jego zaginięciu. Ponieważ już wiedziałam, że on nie żyje, prosiłam o przewodnictwo Czystego Światła w sprawie jego Duszy. Okazało się, że mogę mu pomóc. Złożyłam intencję, aby jego ciało zostało wkrótce odnalezione, oraz aby Dusza jego mogła zobaczyć siebie i swoją sytuację oczyma Stwórcy/ Istoty Światła. Po kilku minutach przyjacielskiej rozmowy, jego Dusza gotowa była zaakceptować śmierć. Znajomy za życia był ateistą i nie miał sprecyzowanych poglądów na temat życia po śmierci. Bał się iść, ponieważ widział tylko próżnię i ciemność. Moim zadaniem było ochronić jego Duszę przed negatywnymi hologramami i przeprowadzić do miejsca, w którym odbierze go Świetlana Rodzina. Zanim zgodził się pójść, poświęciłam tyle czasu, ile było potrzeba, aby oczyścić na wszystkich poziomach całe jego pole energetyczne z ciężaru negatywnych przekonań, poczucia winy. Wokół nas zebrały się Istoty Światła, które wspierały proces. Za życia mój znajomy był człowiekiem bardzo liberalnym. Zaskoczyło go jednak mocno, że może kląć i wyrzucać z siebie swobodnie niecenzuralne myśli, a Źródło Wszystkiego Co Jest i Istoty Światła nie bulwersują się tym 🙂 Wyjaśniłam mu, że proces oczyszczania polega na szczerości. Opróżniamy to, co jest, tak jak jest. Bez owijania tego w bawełnę. Negatywne emocje to tylko śmiecie. Potrzebna była mu także sesja krzyku w moim wykonaniu, aby uwolnić cały stłumiony żal, gniew, bezsilność i móc rozerwać inne kajdany emocji, którymi spętana była jego Dusza. Stałam na środku salonu i krzyczałam z nim i dla niego. Pierwszy raz udało mi się zrobić sesję takiego „śpiewu” dla kogoś. Słyszałam dokładnie w przestrzeni dźwięki i pozwalałam, aby przepływały przez moje ciało. Bez względu na to, czy był to krzyk, lament i pisk. Gdy uwolnił się z obciążeń i poczuł się gotowy, poprosił na koniec, abym puściła mu kilka utworów z lat 70, bo wtedy się urodził. Pierwszy raz podczas pracy z energią leciała taka muzyka. Pierwszy raz trafiłam na Duszę, której ostatnim życzeniem było odejść przy dźwiękach rocka…Słuchaliśmy Deep Purple – Child in Time, w wersji koncertowej live in Japan… i nasze Dusze trzymając się „za ręce” mknęły do Centralnego Słońca. Wydawał mi się ciężki jak na Duszę po oczyszczaniu, ale cieszyłam się, że na tyle lekki, aby swobodnie odbyć podróż w wibracji Zero. Wiedziałam, że jest mi bardzo wdzięczny za to, że przyszłam i zaopiekowałam się jego Duszą, zapewniając maksymalny komfort. Dotąd wydawało mu się, że praca z energią to jakaś ezoteryczna papka o aniołach i demonach, z tęczą, szamańskimi bębnami, jednorożcami. Albo z egzorcyzmami, święconą wodą i Jezusem. Cieszę się, że był otwarty na prostotę energii Czystego Światła i na naturalny proces – bez teatrzyku, rytualizmu i innych cyrków. Jedynym elementem rytualnym jest zawsze świeca intencyjna. Pomaga to skupić dotarliśmy do Centralnego Słońca, upewniłam się, że odbiera go właściwa Istota Światła. Gdy oddalili się do Źródła, z głośników rozbrzmiało Led Zeppelin – Stairway to Heaven. Samo się włączyło. Nigdy wcześniej ta piosenka nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak wtedy. Widziałam uśmiechniętą, promienną Duszę mojego znajomego i wiedziałam, że to było bardzo wyjątkowe doświadczenie. Jestem mu wdzięczna za przełamanie konwenansów i pełne zaufanie, którym jego Dusza mnie obdarzyła. To bardzo ułatwiło mi przykładzie tej prostej historii można powiedzieć, że odprowadzanie Duszy jest jak przyjacielski gest bezwarunkowej Miłości – tu nie potrzeba teatrzyku, szamanizmu, medytacji i specjalnych przygotowań. Wystarczy czysta świadomość, wiedza i czysta intencja płynąca z Serca. Inne teksty, które mogą Was zainteresować (kliknij w tytuł, aby przejść do treści artykułu)Dusza, relacja z Duszą, współpraca z DusząPoziomy energetyczne – podstawowa wiedza w pracy z energią Rodzaje mocy. Skąd pochodzi moc energetycznaPoziomy rozwoju Duszy Odporność na ataki energetyczneRole bólu i mechanizmy generująceCzym różni się praca energią z poziomu Źródła od new age, ezoteryki i magii? Pomiar wibracji (potencjału energetycznego) 25 wskazówek jak używać mocy Wszystko o świecach intencyjnych Życie pomiędzy częstotliwościami Wewnętrzna bogini. Pierwotna żeńska mocStara Ziemia. Nowa Ziemia. Medycyna wibracyjna Praca Czystym Światłem jako terapia naturalna Prawidłowe obrazowanie Praca zarobkowa z energią i rozdawnictwo energetyczne
JESTEŚ NIEŚMIERTELNĄ DUSZĄKażdy z nas ma wieczną (nieśmiertelną) duszę, która żyje dalej po śmierci ciała. Właściwsze byłoby jednak stwierdzenie, że jesteśmy wiecznymi (nieśmiertelnymi) duszami w śmiertelnych ciałach. Zazwyczaj przyjmuje się, że to ciało jest ważniejszym elementem ludzkiej istoty, a dusza jest czymś w rodzaju nieokreślonego, zagadkowego odbicia w jego wnętrzu; ale tak naprawdę jest odwrotnie: to nieśmiertelna dusza jest ważniejszą częścią tego, kim jesteśmy. Kolejne rozdziały tej książki, opisujące doświadczenia z pogranicza śmierci (NDE)¹ – a nawet doświadczenia pośmiertne, jak w przypadku Dona Pipera i George’a Rodonaia – dowodzą, że wieczna dusza nie tylko żyje po śmierci ciała, lecz także potrafi widzieć, słyszeć, czuć zapachy i dotyk oraz myśleć i pojmować nowe doświadczeń z pogranicza śmierci ludzie, którzy przez całe życie byli niewidomi – widzą, a później ze szczegółami opisują to, co zobaczyli. Ludzie, którzy przez całe życie mieli dobry wzrok, odkrywają, że po drugiej stronie widzą wszystko bez porównania lepiej. Ludzie, którzy przez całe życie byli głusi – świetnie słyszą. Ludzie, którzy przez całe życie mieli dobry słuch, słyszą z nową wrażliwością. Badając prawdziwe NDE, odkrywamy, że w rzeczywistości zdolność widzenia leży w nieśmiertelnej duszy człowieka. W czasie gdy jest ona związana ze śmiertelnym ciałem, oczy jedynie umożliwiają jej widzenie. Właściwa zdolność słuchu jest umiejętnością duszy; uszy naszego śmiertelnego ciała tylko umożliwiają jej słuchanie, gdy jest z nim złączona. Podobnie jest z innymi zmysłami, które są tylko czułkami dla nieśmiertelnej NDE ludzie, którzy nie wierzyli w ciągłość życia po śmierci, odkrywają, że się mylili. Ludzie, którzy nie wierzyli w istnienie Boga, spotykają Go. Ludzie, którzy zawierzyli swoje życie Jezusowi, w niesamowity sposób doświadczają Jego miłości. Ludzie, którzy nie dostrzegali pełni prawdy o swoim życiu – byli ślepi na własny egoizm i krzywdę wyrządzaną innym – stają w prawdzie i nabierają umiejętności oceny dobra i zła w swoim życiu, a po doświadczeniu z pogranicza śmierci często przechodzą głębokie do czynienia z NDE, musimy jednak zachować ostrożność. Każde z tego typu przeżyć jest częściowym zetknięciem się ze śmiercią, jednakże niektórzy mylnie uważają je za doświadczenie śmierci w pełni. Co gorsza, ci, którzy z własnej winy odrzucili Boga i wiedli egoistyczne życie, mogą znaleźć się pod wpływem Szatana udającego anioła światłości. Nawet jednak w takim przypadku człowiek doświadcza prawdziwego opuszczenia ciała i również zaznaje życia po drugiej ktoś podchodzi do doświadczeń z pogranicza śmierci z otwartym umysłem i bada wszystkie dowody, musi się zgodzić z tym, że centrum ludzkiego bytu stanowi nieśmiertelna dusza. To właśnie ona jest najważniejszym elementem istoty ludzkiej. Człowiek staje się żywy dopiero wtedy, gdy ożywa w nim wieczna dusza. Nasz intelekt, sumienie, wola, duchowe serce, osobowość – to wszystko elementy, które pozwalają nieśmiertelnej duszy działać poprzez nasze śmiertelne również, że podczas doświadczenia z pogranicza śmierci, gdy dusza jest oderwana od ciała, człowiek może odmienić swoje życie. Czasami ktoś, kto od urodzenia był ofiarą, przechodzi głęboką przemianę dzięki temu, że jego nieśmiertelna dusza została otoczona Bożą miłością. Koleje losu Barbary Harris Whitfield były naznaczone cierpieniem, ale po tym, jak jej dusza podczas NDE zaznała Bożej miłości, wszystko się zmieniło – stała się inną kobietą. Często przeniknięcie Bożą miłością wiąże się z przewartościowaniem życia. Angie Fenimore, która również była ofiarą wielu nadużyć, próbowała popełnić samobójstwo po latach głębokiej rozpaczy, a potem, gdy Bóg objął ją swoją miłością, a jej czyny zostały poddane ocenie, mogła wrócić do śmiertelnego ciała i zacząć nowe życie. Marino Restrepo był uzależniony od narkotyków, alkoholu i seksu przez trzydzieści trzy lata, ale po tym, jak znalazł się u bram piekła, a później został otoczony Bożą miłością, wróciwszy do ciała, całkowicie poświęcił życie mówiąc: uzdrów duszę człowieka, a jego życie się odmieni. Nawet ludzie, którzy borykali się z cierpieniem albo byli uzależnieni od narkotyków, alkoholu i seksu, mogli zacząć wszystko od nowa po tym, jak ich nieśmiertelne dusze zostały zmuszone, by stawić czoła prawdzie, a następnie, otoczone Bożą miłością, wróciły do śmiertelnych ciał, uwolnione od wszelkich część książki stanowią historie osób, które mają za sobą tego typu doświadczenia. Taka przemiana życia ma trzy kluczowe elementy: otoczenie Bożą miłością; dostrzeżenie pełni prawdy o własnym życiu; a także, jeśli ktoś z własnej winy dokonywał złych wyborów, stawienie czoła wiecznym drugiej części książki skupię się na tym, jak otworzyć się na Bożą miłość i odmienić swoje życie, jeszcze zanim opuścimy swoje śmiertelne ciało. Bóg pragnie pomóc każdemu z nas doświadczyć Jego miłości oraz przemiany tu, na ziemi. Otwórz się na Jego działanie, a z radością będziesz mógł wyczekiwać życia po że jak długo pozostajemy w ciele,jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana. Chcielibyśmy raczej opuścić nasze ciało i stanąć w obliczu Kor 5, będzie „BOGIEM Z NIMI”. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już nie żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy 21, 3–4BYŁ MARTWY PRZEZ DZIEWIĘĆDZIESIĄT MINUT²W styczniu 1989 roku Don Piper brał udział w konferencji Teksańskiego Ogólnego Zgromadzenia Baptystów nad jeziorem Livingston niedaleko Houston. Kiedy w drodze do domu przejeżdżał przez most nad Trinity River, nadjeżdżająca z przeciwnej strony ogromna osiemnastokołowa ciężarówka zjechała na jego pas, zderzyła się czołowo z jego autem i po nim przejechała, miażdżąc siedzącego w środku doznał ciężkich złamań. Fragmenty kości jednej ręki i nogi nigdy nie zostały odnalezione. Miał rozległe obrażenia. Z nosa, oczu, uszu i ust ciekła mu krew. Kiedy o godzinie przyjechali lekarze i go zbadali, stwierdzili zgon. Zanim jego ciało można było przetransportować do kostnicy, zgon musiał zostać potwierdzony przez starszego, bardziej doświadczonego lekarza, więc o ponownie zbadano ciało Dona. Nadal był martwy. Wrak samochodu przykryto płachtą na czas oczekiwania na możliwość wydobycia ten czas na drodze utworzył się ogromny korek. Dick i Anita Onerecker, którzy również wracali do domu z konferencji, utknęli w ogonku samochodów i w końcu postanowili pieszo podejść bliżej miejsca wypadku. Zauważyli czerwony samochód przykryty brezentem. Powiedziano im, że kierowca nie żyje. Nie wiedzieli, że to ich przyjaciel Don. Baptyści nie uznają modlitwy za zmarłych, ale Dick nagle usłyszał wewnętrzny głos, mówiący: „Musisz się pomodlić za człowieka z czerwonego samochodu”. W pierwszej chwili chciał porzucić ten pomysł, uznawszy go za niedorzeczny – przecież ten mężczyzna był martwy. A jednak nabrał przekonania, że właśnie przemówił do niego Bóg, że to On sam prosił go o modlitwę za te miały miejsce w kraju zamieszkanym głównie przez baptystów. Wszyscy obecni na miejscu zdarzenia byli baptystami. Kiedy Dick powiedział, że chciałby się pomodlić z mężczyzną w czerwonym samochodzie przykrytym płachtą, przypomniano mu delikatnie, że ów człowiek nie żyje. Gdy powtórzył, że mimo wszystko chciałby się z nim pomodlić, bezceremonialnie oznajmiono mu, że kierowca nie tylko jest martwy, ale samo miejsce wypadku jest tak przerażające, że lepiej, by go nie oglądał. Dick wyjaśnił, że służył jako sanitariusz podczas wojny w Wietnamie, więc nie będzie miał problemu z widokiem obrażeń mężczyzny. Odpowiedziano mu:– Nie widział pastor czegoś równie mu jednak pomodlić się nad nieboszczykiem, skoro aż tak mu na tym Dona zostało zmiażdżone, ale drzwi bagażnika były urwane, więc Dick mógł się przez nie wczołgać do środka. Wpełzł na tyle głęboko, by dosięgnąć ciała Dona i sprawdzić tętno. Nie wyczuł go. Don wciąż był martwy! Dick nadal nie wiedział, z kim ma do czynienia. Wiedział jedynie, że chociaż ten człowiek nie żyje, Bóg każe mu się za niego modlić, zatem tak właśnie postąpił. Kiedy zabrakło mu słów, zaśpiewał psalm; potem ponownie modlił się i śpiewał, czując Boże prowadzenie. Kiedy to robił, poczuł, że powinien poprosić, by mężczyzna został uzdrowiony z ran, których nie było widać – a więc obrażeń mózgu i narządów wewnętrznych. Była to dość osobliwa modlitwa, ponieważ kierowca bez wątpienia był martwy i miał rozległe widoczne obrażenia. Dick modlił się z taką pasją i żarliwością, jak jeszcze nigdy w życiu. A potem znowu zaczął śpiewać, tym razem pieśń What a Friend We Have in Jesus . Wyobraźcie sobie jego szok, gdy „martwy” mężczyzna nagle zaczął śpiewać razem z nim!Dick jak najszybciej wysiadł z samochodu i podbiegł do lekarza, krzycząc:– On żyje! Ten człowiek nie umarł! Żyje!Lekarz pomyślał, że Dick zwariował. Don został przecież zbadany i stwierdzono jego zgon – nie raz, ale dwa razy. Doktor na własne oczy widział, że ciało zostało zgniecione. A teraz jakiś kaznodzieja twierdził, że człowiek ten nie tylko ożył, lecz także zaczął śpiewać.– On żyje! Zaczął śpiewać razem ze samo stwierdzenie, że „martwy” człowiek ożył, było dość głupie. Ale że śpiewał?! To już zdecydowanie za wiele. Lekarz był przekonany, że ma do czynienia z beznadziejnym przypadkiem kompletnego wariata. Dick nie poprawiał sytuacji, wciąż krzycząc:– On śpiewa! On żyje!Nikt nie słuchał Dicka – przecież Don nie tylko był martwy, lecz także zmiażdżony i okaleczony. Wreszcie Dick zagroził, że położy się w poprzek jezdni, jeśli ratownicy nie sprawdzą ponownie stanu rannego kierowcy. W końcu jeden z sanitariuszy powiedział, że sprawdzi, czy nieboszczyk wciąż jest martwy. Teatralnie podszedł do samochodu, zdjął nakrycie, sięgnął do środka, by udowodnić, że mężczyzna nadal nie żyje – i nagle głośno krzyknął! Raptem wszyscy rzucili się do akcji – albo przynajmniej próbowali. Samochód był jednak zmiażdżony, a ciało Dona zakleszczone, więc nie było możliwe oswobodzenie go bez ciężkiego sprzętu, który trzeba było sprowadzić z miasta oddalonego o pięćdziesiąt czasie oczekiwania Dick wrócił do Dona i dalej się z nim modlił. Obrażenia mężczyzny były bardzo poważne. Przejechały po nim koła ciężarówki. Deska rozdzielcza przytrzasnęła mu nogi, miażdżąc prawą i łamiąc lewą w dwóch miejscach. Lewe ramię było przemieszczone i przewieszone nienaturalnie przez siedzenie. Ręka ledwie trzymała się na swoim miejscu i brakowało w niej kawałka kości. Z lewego przedramienia została tylko miazga łącząca dłoń z resztą kończyny. Podobnie było z lewą nogą. Brakowało jedenastu centymetrów kości udowej, których nigdy nie odnaleziono. Łydka i stopa trzymały się jedynie na skórze i mięśniach. Nie istnieje medyczne wyjaśnienie faktu, że Don nie wykrwawił się na oczu, uszu i nosa leciała mu krew. Było jasne, że Don odniósł ogromne obrażenia głowy i narządów wewnętrznych. Kiedy Dick pomodlił się o uzdrowienie z niewidocznych ran, coś musiało się wydarzyć. Mimo to Don nadal był bardzo ciężko ranny. Jazda do szpitala okazała się udręką, potem zaś trzeba było przetransportować go do innej kliniki karetką, ponieważ pogoda nie pozwalała na lot helikopterem. Co gorsza, nie pozwalano mu zasnąć i podawano mu tylko określoną dawkę leków przeciwbólowych, by nie stracił przytomności. To był istny koszmar. Wydawało mu się, że ta podróż nigdy się nie skończy, ale wreszcie dotarł do celu. Okropny ból towarzyszył mu jednak jeszcze przez wiele miesięcy. Chwilami Don pragnął tylko umrzeć.– Boże, czy po to wróciłem na ziemię?! – krzyczał raz po raz. – Sprowadziliście mnie z powrotem, żebym tak cierpiał?!Z samego wypadku Don zapamiętał tylko widok mostu, a potem to, że został otoczony światłością, której blasku nie potrafił opisać następnym momencie zarejestrowanym przeze mnie znajdowałem się już w niebie. Stałem tam, przepełniony radością; rozejrzałem się i zobaczyłem tłum ludzi. Kiedy się zbliżali, od razu wiedziałem, że wszyscy oni umarli w ciągu mojego życia. Ich obecność wydała mi się naturalna. Biegli do mnie, uśmiechając się, wołając radośnie i wielbiąc Boga. Zrozumiałem, że to mój niebiański komitet powitalny, chociaż nikt mi tego nie powiedział. Wyglądało to tak, jakby wszyscy oni zebrali się tuż przed bramą nieba w oczekiwaniu na powitał go dziadek Joe Kulbeth, a następnie przyjaciel z dzieciństwa Mike Wood, który sam zginął w wypadku. Don nie potrafił się otrząsnąć po jego śmierci, lecz teraz, gdy się spotkali, cały smutek przywitał go wielki tłum ludzi, których poznał na ziemi. Wszyscy emanowali ogromnymi szczęściem i radością. Don nie potrafił tego opisać:To dlatego, że muszę posługiwać się ziemskimi określeniami, by opisać niewyobrażalną radość, podniecenie, ciepło czy absolutne szczęście. Ciągle ktoś mnie ściskał, dotykał, mówił do mnie, śmiał się czy wychwalał że Don pisze o ludziach „starych, młodych i w średnim wieku”. Wszyscy oni w jakiś sposób wpłynęli na jego życie. Piperowie chętnie organizowali spotkania rodzinne, ale to było wspanialsze niż wszystkie poprzednie. Jak twierdzi: „Moje doświadczenie nieba było wspaniałe pod wieloma względami – jednym z nich było to, że czułem się jak na największym z możliwych zjeździe rodzinnym”. Atmosfera była cudowna: „Otaczała mnie ciepła, promieniejąca światłość. Rozglądając się, ledwie byłem w stanie ogarnąć wzrokiem wszystkie żywe, oszałamiające kolory”.Dalej Don pisze:Nigdy dotąd, nawet w najszczęśliwszych chwilach, nie czułem się tak pełen życia. Stałem bez słowa naprzeciw tłumu ukochanych osób; nawet po dłuższym czasie nadal próbowałem ogarnąć wszystko, czego doświadczałem. Zebrani wciąż na nowo wyrażali radość i podniecenie z powodu spotkania ze mną i tego, że do nich dołączam. Właściwie nie wiem, czy w rzeczywistości wypowiadali słowa, wiedziałem jednak, że czekali na mnie i spodziewali się mnie. Nie byłem świadomy niczego, co pozostawiłem na ziemi, nie czułem żalu z powodu opuszczenia żony i dzieci czy też posiadanych rzeczy. Było tak, jak gdyby Bóg usunął z mojej świadomości wszystkie negatywne odczucia i wszelkie niepokoje. Mogłem tylko radować się głęboko z bycia razem ze wspaniałymi ludźmi, którzy wyszli mi na spotkanie. Wyglądali dokładnie tak jak dawniej, kiedy ich znałem, byli tylko bardziej radośni niż kiedykolwiek na prababcia Hattie Mann była rdzenną Amerykanką. Don poznał ją, gdy była już starszą, przygarbioną kobietą o wysuniętej naprzód głowie i mocno pomarszczonej twarzy. Nie miała też ani jednego zęba, ponieważ rzadko zakładała protezę. Teraz, wyprostowana, stała tu, by go powitać, i promieniała szczęściem. Kiedy się uśmiechała, cała jej twarz się rozjaśniała, a Don widział jej błyszczące zęby – nie miał wątpliwości, że to jej własne. Nie wyglądała już staro, nie była zmęczona życiem. U wszystkich osób zniknęły wszelkie skutki i oznaki doczesnych cierpień. Nawet ci, którzy z ludzkiego punktu widzenia nie byli piękni, teraz wyglądali pisze:Wszyscy zaczęli mnie ściskać i przytulać i w którąkolwiek stronę spojrzałem, wszędzie dostrzegałem jakąś osobę, którą kochałem i która kochała mnie. Czułem się kochany bardziej niż kiedykolwiek dotąd w życiu. Kiedy się we mnie wpatrywali, wiedziałem, co znaczy doskonała miłość, którą opisuje Biblia. Owa miłość emanowała z każdej spośród otaczających mnie osób. I ja wpatrywałem się w nie, i czułem się, jak gdybym chłonął ich miłość do przed nim znajdowało się coś, co opisał jako wejście do nieba. Wydobywał się z niego „blask jaśniejszy niż światło, które nas otaczało, po prostu najbardziej jaśniejący blask, jaki można sobie wyobrazić”. Don twierdzi, że ziemskie słowa nie są w stanie opisać tego, co oglądał, ani uczucia zachwytu, którego jedynie intensywne, promieniejące światło, nic więcej. Tymczasem intensywne światło, które mnie otoczyło, gdy spotkałem się ze swoimi bliskimi i przyjaciółmi, słabło, zamieniając się w ciemność; równocześnie opalizująca światłość przede mną narastała. Było tak, jak gdyby każdy mój krok wzmacniał jarzącą się intensywnie poświatę. Nie mogłem zrozumieć, jak to możliwe, ale właśnie tak się ja nie byłem oślepiony, za to zdumiewałem się, że blask i natężenie światła coraz bardziej rosną. Wydaje się to dziwne, ale mimo że wszystko było jaskrawe i wspaniałe, z każdym moim krokiem owa wspaniałość rosła. I im dalej szedłem, tym jaśniejsze stawało się światło. Otoczyło mnie w końcu i wtedy miałem poczucie, że zostałem zaprowadzony przed oblicze ziemi, gdy wchodzimy do jasnego światła, nasze oczy potrzebują czasu, by się przystosować, ale nieśmiertelna dusza Dona nie miała tego problemu. Widział wszystko bez niebie każdy z naszych zmysłów staje się niewyobrażalnie zwielokrotniony i jest w stanie obserwować to wszystko, co nas otacza. Było to prawdziwe święto dla zmysłów! Postępowałem naprzód i ogarnął mnie nabożny lęk. Nie wiedziałem, co znajduje się przede mną, lecz czułem, że z każdym moim krokiem wszystko będzie coraz wtedy usłyszałem muzykę. Jak piosenka, która nie ma końca. Osłupiałem z podziwu, chciałem tylko słuchać i słuchać. Nie można powiedzieć, że po prostu słyszałem muzykę. Czułem się tak, jak gdybym stał się częścią owej muzyki, grała także w moim ciele, przenikała mnie. Stałem nieruchomo, lecz czułem, że dźwięki jak gdyby mnie tylko ludzie śpiewali i grali. Trzepot anielskich skrzydeł wygrywał zniewalającą, nieustającą pieśń pochwalną. Don nie widział aniołów, ale jest absolutnie przekonany, że to właśnie ich słyszał. Co więcej, była to muzyka zupełnie niepodobna do tej, którą poznał na melodie wypełniały otaczającą mnie atmosferę. Ich nieskończona rozmaitość i niesłabnąca intensywność wprost mnie oszałamiały. Ów koncert ku czci Boga nie miał końca. Najistotniejsze było dla mnie to, że równocześnie śpiewane były setki pieśni i wszystkie wyrażały cześć dla atmosfera pełna chwały, której samym centrum był Bóg. Don pisze:Wszędzie wokół odbywało się wychwalanie Boga i miało ono w całości charakter muzyczny, choć składało się z melodii i dźwięków, których nigdy wcześniej nie słyszałem. Pośród muzyki rozbrzmiewały słowa takie jak: „alleluja!”, „chwała!”, „cześć Bogu!”, „chwalmy Króla!”. Nie wiem, czy śpiewali je aniołowie, czy też ludzie. Czułem się tak zachwycony, do tego stopnia ogarnięty panującym w niebie nastrojem, że się nie rozglądałem. Moje serce przepełniała najgłębsza radość, jakiej kiedykolwiek doświadczałem. Ja nie śpiewałem, a jednak czułem się, jak gdyby moje serce wprost rozbrzmiewało tą samą intensywną energią i radością, jaka mnie że śpiewano jednocześnie tysiące hymnów, wszystko idealnie ze sobą harmonizowało. Każdy dźwięk zlewał się z resztą i ją uzupełniał, ale mimo tej mnogości śpiewanych harmonicznie psalmów Don umiał rozróżnić każdą pieśń. Były wśród nich hymny i psalmy, które Don sam śpiewał przez lata, ale też setki innych, których nie słyszał nigdy wcześniej:Moje uszy przepełniały zarówno klasyczne pieśni kościelne, jak i utwory chóralne o nowoczesnym brzmieniu czy chorały sprzed stuleci. Wywoływały we mnie poczucie głębokiego spokoju, a równocześnie najbardziej intensywnej radości, jaką w życiu dziwnego, że Don wrócił do życia na ziemię, śpiewając wraz z Dickiem: „What a friend we have in Jesus”!OCENA ŚWIADECTWA DONADon był martwy. Jego doświadczenie jest raczej pośmiertne niż z pogranicza śmierci. W chwili wypadku wracał z chrześcijańskiej konferencji. Już wtedy był oddanym chrześcijaninem – baptystą – który nie tylko znał i kochał Jezusa, lecz także wiódł przemienione życie skoncentrowane na momencie śmierci był gotów pójść do nieba. Ośmielam się zasugerować, że to właśnie dlatego u progu śmierci nie doświadczył przeglądu życia w odróżnieniu od większości ludzi z NDE. Nie potrzebował go. Wszystko zostało już załatwione w czasie, który spędził na ziemi. W chwili śmierci był gotów pójść prosto pod bramy nieba. To wszystko, co opisał, miało miejsce przed wejściem. Pomyślcie tylko, jak musi być w środku!Don był gotów trafić pod samą bramę nieba. My również powinniśmy wyznaczyć sobie ten cel – żyć w taki sposób, by tuż po śmierci móc znaleźć się w niebie. Jeśli idziemy za Jezusem, zaczynamy z niecierpliwością wyczekiwać nieba; Biblia mówi nam, że Bóg pragnie wybawić nas od lęku przed Nim oraz przed śmiercią i sądem. Bóg jest miłością, a idealna miłość przepędza wszelki strach. Bóg cię kocha, a jeśli kroczysz z Nim przez życie, On pragnie, byś o tym wiedział. Jeśli naprawdę za Nim idziesz, On chce, byś z radością wyczekiwał życia po świecka apostołka (zob. s. 59), modliła się kiedyś u boku umierającego księdza, który miał za sobą dobre kapłańskie życie. W trakcie modlitwy miała wizję przygotowań, które już się odbywały, by powitać go w niebie. Dla nas też zostanie rozwinięty niebiański czerwony dywan, jeśli w tym życiu pójdziemy za Jezusem; i tak jak Dona Pipera, nas również przywita komitet powitalny złożony z ludzi, którzy towarzyszyli nam na drodze wiary albo którym my my, katolicy, powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na to, co Don napisał o śpiewie w niebie. Nie przepadamy za zbiorowym śpiewem. Czasami uparcie się przed nim wzbraniamy. Ale nasze nieśmiertelne dusze zostały stworzone z miłością do śpiewu i z potrzebą śpiewu, zwłaszcza na chwałę Bożą. Duchowy śpiew karmi naszą nieśmiertelną duszę. Tam, gdzie jest płynący z serca żywy śpiew, w Kościele lub grupach modlitewnych, często ludzie wzrastają w wierze i niejednokrotnie dzieją się cuda. Co więcej, nie wejdziemy do nieba, dopóki nie uwolnimy się od wewnętrznego sprzeciwu względem duchowego OD AUTORAKsiążka 90 minut w niebie, którą napisali Don Piper i Cecil Murphey, została pierwotnie wydana przez wydawnictwo Revell z Grand Rapids w stanie Michigan. Choć jest to publikacja związana ze wspólnotą baptystów, polecam wszystkim chrześcijańskim księgarniom, by miały ją na półce. To bardzo poruszająca opowieść. Bez wahania oceniam ją jako jedną z dziesięciu najlepszych książek, jakie kiedykolwiek sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca 13, 43 rzekł : „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!” A zmarły usiadł i zaczął 7, 14–15A wszelkie stworzenie, które jest w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i na morzu, i wszystko, co w nich przebywa, usłyszałem, jak mówiło: „Zasiadającemu na tronie i Barankowi błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc,na wieki wieków!”Ap 5, 13Miastu nie trzeba słońca ni księżyca, by mu świeciły, bo chwała Boga je oświetliła,a jego lampą – Baranek. I w jego świetle będą chodziły narody, bo już nie będzie tam 21, 23–25Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed są w białe szaty, a w ręku ich 7, 9I na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: „Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen”.Ap 7, 11–12CZYŚCIEC ISTNIEJEDon Piper był w pełni gotowy na pójście do nieba już w momencie „śmierci”. Zjawił się u bram nieba bez uprzedniego przeglądu życia i bez konieczności uporania się z jakimikolwiek nieprzyjemnymi doświadczeniami. Prawdziwie kochał Boga i żył dla Niego oraz dla swojej rodziny. Jezus był jego najbliższym przyjacielem. Ale co z tymi, których stosunek do Boga jest w najlepszym razie oziębły, albo z tymi, którzy buntują się przeciw Niemu lub wyrządzili głębokie moralne i duchowe krzywdy wielu ludziom?To, czego doświadczyły niektóre osoby w stanie „śmierci”, można najlepiej zrozumieć w świetle katolickiego pojmowania czyśćca. Chrześcijanie innych wyznań mają problem z czyśćcem, głównie dlatego, że według nich nie jest to pojęcie biblijne. Proszę was więc teraz o odrobinę cierpliwości, ponieważ spróbuję wykazać, że czyściec jest jak najbardziej doktryną biblijną. (Możecie też przejść od razu do następnego rozdziału).Apokalipsa (21, 27) mówi o niebie: „nic nieczystego do niego nie wejdzie”³. Jest jednak całkiem jasne, że wielu ludzi, którzy uważają się za zbawionych, jest równocześnie przywiązanych do jakiegoś grzechu, nawet niejednego. Często wymagają przemiany, niejednokrotnie bardzo trudnej. Jeśli nie dojdzie do niej w tym życiu, może się ona dokonać, zanim wejdą do brzmi: Jak dokonuje się taka przemiana? Niektórzy wierzą, że po prostu zostaniemy „okryci płaszczem sprawiedliwości” (por. Iz 61, 10), ale Jezus mówił: „Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło” (Łk 8, 17).Święty Paweł ostrzegał: „przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamysły serc. Wtedy każdy otrzyma od Boga pochwałę” (1 Kor 4, 5).Mówił również: „tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień ; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego budowla wzniesiona na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień” (1 Kor 3, 13–15).Słowo „czyściec” – po łacinie purgatorium – pochodzi od czasownika „czyścić” i w języku łacińskim jest tradycyjnie kojarzone z ogniem. W Nowym Testamencie wymienione są dwa rodzaje ognia i ich rozróżnienie jest niezmiernie ważne. O pierwszym z nich czytamy jako niegasnącym ogniu, przypominającym płonące wysypisko śmieci – w ten sposób przedstawiane jest piekło. W Piśmie Świętym opisany jest też jednak inny ogień. Jezus mówi: „Bo każdy ogniem będzie posolony” (Mk 9, 49). To właśnie ten ogień wypróbuje dzieło każdego człowieka; to „ogień złotnika” z Księgi Malachiasza (3, 2). Ten ogień nie niszczy, ale oczyszcza. Jeden reprezentuje zniszczenie, jakim jest piekło, a drugi jest obrazem oczyszczenia, jakim jest czyściec. Ogień służy zobrazowaniu tego, co dzieje się w czyśćcu, ale pamiętajmy, że to tylko wyobrażenie. To nie oznacza, że naprawdę płonie tam ogień. Święty Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian (3, 15) używa sformułowania: „tak jakby przez ogień”.Druga Księga Machabejska (12, 40–45) opisuje Judę, który po odkryciu, że jego polegli żołnierze poważnie zgrzeszyli, nosząc pogańskie symbole, zebrał kolektę i posłał do Jerozolimy, by ofiarowano modlitwę w ich intencji. „Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu” (2 Mch 12, 45).Drugiej Księgi Machabejskiej nie ma w protestanckiej Biblii, ale istnieją mocne argumenty za tym, że powinna się tam znaleźć. Co więcej, księga ta jest znakomitym świadectwem wierzeń tamtej epoki, powszechnych również w czasach Jezusa. Gdyby Jezus odrzucał te przekonania, na pewno wyraźnie by to powiedział. Zamiast tego Chrystus mówi o grzechu, który nie zostanie odpuszczony „ani w tym wieku, ani w przyszłym”: „lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12, 32).Ze słów tych można wywnioskować, że Jezus miał świadomość, iż ludzie wierzyli w odpuszczenie niektórych grzechów „w przyszłym wieku”. Nie odrzucił tego poglądu, ale przemówił w sposób, który można zinterpretować jako jego aprobatę. Co więcej, w Pierwszym Liście św. Piotra Apostoła (3, 18–19) odkrywamy przesłanie, które jest przynajmniej częściowo podobne do tego zawartego w Drugiej Księdze Machabejskiej: „Chrystus zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia przez Ducha poszedł ogłosić nawet duchom zamkniętym w więzieniu”.Kim były owe duchy w więzieniu? To ci, którzy byli „niegdyś nieposłuszni” (1 P 3, 20). Piotr otwarcie wymienia tych, którzy w czasach Noego testowali Bożą cierpliwość, ale bez wątpienia chodzi tu o wszystkich „nieposłusznych” w Jezus głosił zbawienie tym duszom w więzieniu? Piotr odpowiada: „Dlatego nawet umarłym głoszono Ewangelię, aby wprawdzie podlegli sądowi w ciele po ludzku, żyli jednak w Duchu – po Bożemu” (1 P 4, 6). Innymi słowy, chociaż byli nieposłuszni Bogu tu, na ziemi, po drugiej stronie otrzymali drugą szansę, by odpowiedzieć Jezusowi i móc wejść do kolejnych rozdziałach zobaczymy, że dr Howard Storm, Angie Fenimore, Gloria Polo, George Rodonaia i kilka innych osób twierdzą, że dokładnie to przydarzyło im się podczas doświadczenia z pogranicza śmierci. Doktor Storm w młodości odrzucił Ewangelię. George Rodonaia nigdy jej nie poznał. Angie Fenimore popełniła samobójstwo. Gloria Polo sponsorowała aborcje. Każde z nich twierdzi, że znalazłszy się poza ciałem, spotkało Jezusa. Każde z nich doświadczyło czyśćca, stawiając czoła prawdzie o własnym życiu. Można powiedzieć, że dr Storm i Gloria Polo o włos uniknęli piekła. Angie Fenimore odwiedziła najgłębsze czeluści każde z tych doświadczeń – choć miały one miejsce w nieodległej przeszłości – odzwierciedla to, co opisuje Biblia, gdy Jezus tuż po swojej śmierci zszedł służyć duszom w też zauważyć, że choć Jezus powiedział do Dobrego Łotra: „Dziś będziesz ze Mną w raju” (Łk 23, 43), tak naprawdę sam znalazł się w niebie dopiero w momencie Wniebowstąpienia. Możliwe, że ów „raj” odnosi się tutaj nie do nieba, ale do wyższych rejonów czyśćca. Pamiętajmy, że tuż po śmierci Jezus poszedł głosić „duchom zamkniętym w więzieniu”, a więc w dniu zgonu odwiedził czyściec, a nie Richard Eby ma za sobą prawdziwe doświadczenie śmierci, które odmieniło jego życie i doprowadziło do porzucenia praktyki lekarskiej – w której odnosił sukcesy – na rzecz podjęcia posługi duszpasterskiej. Twierdzi, że Jezus powiedział mu wtedy: „W raju jest miejsce dla dusz, które przyjęły Mnie jako Zbawcę. Raj jest też moją niebiańską szkołą doskonalenia świętych. Musicie się nauczyć, jak zostać kapłanami i królami w moim królestwie, aby uczyć innych, jak czcić mojego Ojca w duchu i prawdzie”.Te słowa przywodzą na myśl wyższe sfery czyśćca. Obietnica dana Dobremu Łotrowi przez Jezusa, że jeszcze tego samego dnia dołączy do Niego w raju, ma więc sens, chociaż Jezus odszedł do Ojca dopiero w momencie Wniebowstąpienia. Należy jednak zachować ostrożność wobec nauki otrzymanej przez ludzi doświadczających NDE – również wobec stwierdzeń dr. Eby’ego (por. s. 244–245).Warto również wspomnieć historię Łazarza i bogacza. Zazwyczaj przyjmuje się, że bogaty człowiek poszedł do piekła – nazywa on jednak Abrahama ojcem, co świadczy o szacunku okazywanym przez duszę czyśćcową. Dusze w piekle musiałyby mieć jakiś przebiegły cel, by nazywać Abrahama ojcem. Jeszcze bardziej wymowne jest to, że bogaty człowiek chciał ostrzec swoich braci, by odmienili swoje życie. Widać tu spójność z wierzeniem, że dusze w czyśćcu mogą wstawiać się za nami, pozostającymi na ziemi. Dusze w piekle na pewno tego nie robią i nie chcą, byśmy otrzymywali ostrzeżenia co do naszego stylu życia. Historia Łazarza i bogacza jest jednak tylko przypowieścią, która ma dowieść pewnej racji, więc jest ważne, by nie wczytywać się przesadnie w różnych fragmentach Biblii znajdziemy pewne sprzeczności dotyczące zbawienia, które najlepiej można wyjaśnić tym, że oprócz nieba i piekła istnieje również czyściec. Z jednej strony Biblia zawiera wersety, w których wszystko wydaje się całkiem łatwe: „Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony” (Rz 10, 13); „A łaskawość Pana na wieki wobec Jego czcicieli, a Jego sprawiedliwość nad synami synów, nad tymi, którzy strzegą Jego przymierza” (Ps 103, 17–18a); „Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody” (Mt 10, 42).Z drugiej strony istnieją fragmenty, które przedstawiają zbawienie jako coś bardzo wymagającego. „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7, 13–14).Te diametralne różnice można wytłumaczyć, jeśli przyjmiemy, że część z nich odnosi się do nieba, a inne mówią o „byciu zbawionym”, czyli o uniknięciu Jezusa również można odczytywać przez pryzmat różnych etapów zbawienia. „To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 40). Nie powiedział: „ten, kto wierzy, pójdzie prosto do nieba”. Wydaje się jednak jasne, że do nadejścia końca czasów nie pozostaniemy uśpieni, wbrew temu, w co wierzą niektórzy ludzie. Mojżesz i Eliasz podczas wydarzenia, które nazywamy przemienieniem Pańskim, pojawili się przy Jezusie, a więc na pewno nie trwali w uśpieniu. Jezus obiecał Dobremu Łotrowi: „Dziś będziesz ze Mną w raju”, więc człowiek ten na pewno nie miał „zasnąć”. Okazuje się więc, że zbawienie będzie podzielone na etapy: pierwszy – gdy umrzemy, i drugi – który nastąpi na końcu to wyjaśniają, powołując się na „zmartwychwstanie ciała”. Ale czym ono jest? W niebie będziemy mieli ciało, ale nie będzie ono materialne. Jezus zmartwychwstał ciałem i duszą, ale to Mu nie przeszkodziło we wchodzeniu do zamkniętych pomieszczeń. „Ciało” Maryi w objawieniach jest oczywiście ciałem duchowym, chociaż my, katolicy, twierdzimy, że Matka Boża cieszy się teraz pełnią nieba – również tym wszystkim, co wiąże się ze „zmartwychwstaniem ciała”.Bardziej logicznym wyjaśnieniem tych zagadnień jest istnienie etapów zbawienia: to, że ktoś otrzyma życie wieczne, nie gwarantuje, że pójdzie do nieba w momencie śmierci. Oznacza jedynie, że uniknie wiecznego potępienia. Możliwe, że niektórzy ludzie pozostaną w czyśćcu aż do końca OD AUTORAW orędziach fatimskich, zatwierdzonych przez Kościół katolicki, jedna z kontrowersji dotyczy tego, co odpowiedziała Najświętsza Maryja Panna, gdy Łucja zapytała Ją o dwie młode kobiety, które zmarły. Maryja odrzekła, że jedna z nich pozostanie w czyśćcu aż do końca czasów. Nie stoi to w sprzeczności ze świadectwem Angie Fenimore (por. s. 141).Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków i mam klucze śmierci i 1, 18Ten zaś czyni to dla naszego dobra,aby nas uczynić uczestnikami swojej 12, 10„Panowie, co mam czynić, aby się zbawić?”„Uwierz w Pana Jezusa – odpowiedzieli mu – a zbawisz siebie i swój dom”.Dz 16, 30–31Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na 35, 5–6
czy samobójcy mogą iść do nieba